Z pamiętnika spowiednika LIVE

Od razu uprzedzam - to nie jest to o czym myślisz. W głowie zakiełkował tytuł rozpoczynający się od Z pamiętnika... a umysł dokończył czy raczej dorymował ...spowiednika. Plus zastrzegam sobie zmiany w każdym wpisie, o każdym czasie, więc LIVE. Proste jak taczki - tyle tytułem wstępu.

01-0902-0903-0904-0905-0906-0907-0908-0909-0910-0911-0912-0913-0914-0915-0916-0917-0918-0919-0920-0921-0922-0923-0924-0925-0926-0927-0928-0929-0930-09

1 września, czwartek

Było nie było, jak postanowił tak też uczynił. Odinstalowałem Twittera, Instagram oraz Whatsappa z telefonu w pogoni za... No właśnie, czym? Straconym czasem? Możliwe. Teraz nie mam gdzie go upchnąc hahahaha

Pojechaliśmy szałas budować z dziećmi. Nie wyszło w .pl no to w .uk daliśmy radę. Co prawda testu szczelności nie przeszedł ale nieciasny i własny był!

A skoro wcześniej wspominałem telefon. Ubiłem kolejną sztukę. Tym razem w pogoni za zadaniem lekko niemożliwym. Będąc w urlopowym nastroju przeoczyłem Mizuno challenge na Running Heroes. Dwa tygodnie na zrobienie 55 mil (88.5km). Potem losowanie i możesz wyhaczyć 4 pary butów (co 3 miesiące nowa) od Mizuno. Jakby łatwizna po szybkiej matematyce (88.5/14=6.32km codziennie albo 88.5/7=12.64km co dzień drugi). Ale. Jeden tydzień już minął, więc mówimy o ponad 12km codziennie. Ha! Co? Ja nie dam rady? Jaaa???

I wystartowałem w poniedziałek, jak na każde dobre postanowienie przystało. I biegłem. Od początku do końca. Kiedy już między 11 a 12km nabite miałem, skręciłem do domu. Przed drzwiami drżącą i śliską od potu ręką telefon z kieszeni wyciągnąłem, po czym obserwowałem jak ląduje na chodniku. Znacząca statystycznie większość telefonów, podobnie jak kromek chleba, w kontakcie z glebą ląduje na nieodpowiedniej stronie. Dla chleba to strona z masłem lub innym mazidłem a dla komórki to ekran. Podniosłem upadłego aniola pełen sprzecznych uczuć. Tak. Ekran umarł. Ale kij z nim! Co z moimi logami z biegu???

Można rzec, że rzeczywistość daje znak, porzuć pan to zadanko. To się nie uda. Ja ci dam się nie uda!

Byłem na minusie ok. -11km. Zostało 6 dni i 88 km. Wciąż realnie.

Mamy już czwartek, więc daję znać że biegłem we wtorek i środę (12 i 12.8km). Weekendowy plan to 40, żeby wszystko ładnie przyczesać i ugładzić.. Będzie dobrze choć po 3 dniach z rzędu powyżej 10km nie powiem, żeby nogi nie wołały stop hehe

2 września, piątek

No może lekko oszukałem w tym challengu, bo zalogowałem 3km chodzenia. No tak wyszło, że wieczorem wczoraj wskoczyłem w strój nie sprawdzając prognozy pogody, wystawiłem nos za drzwi by spotkać się ze ścianą deszczu. No jak to? Ja tu mam kilometry do robienia! Rzut okiem na pogodę - hm, ma zacząć dopiero za 1h więc może za 15 minut przestanie. Nie przestało. Może za pół godziny. Nie-e. Dobranoc zrobiłem z mocnym postanowieniem pobudki o świcie. Yhy. Stąd te kroki oszukańcze.

Wydawać się mogło, że trzydaniowego śniadania mistrzów nie można przebić. A jednak:

To było dobre śniadanie.

Oglądnąłem (chyba obejrzałem?) dokument Fed Up (2014) o postepującym kryzysie nadwagi i otyłości wśród dzieci w USA. A jest tam źle. Rośnie pokolenie, które jako pierwsze w historii zejdzie ze świata szybciej niż ich rodzice. Idąc dalej tym tropem, Food, Inc. / Korporacyjna żywność (polski lektor) przedstawia kulisy produkcji żywności w Stanach Zjednoczonych. Wszystko się ze sobą strasznie zazębia.

3 września, sobota

Leniwy dzień ale pod wieczór 10 mil (a dokładnie 16.4km) zostało przebiegnięte. Osobiście. Chyba ostatnio to rok temu wypuszczałem się na takie dystanse, kiedy jeszcze człowiek młody i głupi był. Czuję więc swoje nogi. Znaczy się we znaki się dają. Zwłaszcza w czasie przemieszczania się schodami nieruchomymi. To co? Wystarczy tylko 10mil jutro o poranku, dziesięć na wieczór i zrobione? Teoretycznie to masz rację ale poczekajmy do jutra, m'kay?

O naukowym podejściu do diety roślinnej i co z tego wynikło opowiada dokument Forks over Knives / Noże ponad widelcami (2011).

4 września, niedziela

Jednak niepowodzenie. Odsunąłem od siebie nawet myśl o leciutkim 10K na wieczór, żeby w poniedziałek nie umierać. Nie dałem rady przebiec 55 mil w ciągu tygodnia ale za to wiem, że to wykonalne. No i przy bardziej sprzyjających wiatrach dałbym radę tym razem. Zatem... Zanim polecimy dalej to dla mnie i dla ciekawskich podsumowanie tygodnia:

P 11km (zakończone uszkodzeniem telefonu)
W 12km
Ś 12.8km
C 3.3km chodu + 0 biegu (deszcz)
P 14.1km
S 16.4km
N 2.2 chodu + 0 biegu
---
66.3km biegu + 5.5km chodu = niewiele zabrakło do celu 88.5km =)

Natrafiłem na ciekawą publikację produkcji Komitetu Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk poświęcony organizmom genetycznie modyfikowanym (GMO) i ich różnorodnym wpływie na środowisko. Osobiście jestem super ostrożny w ferowaniu wyroków w temacie GMO. Przykład USA, gdzie praktycznie 100% paszy pochodzi z modyfikowanej kukurydzy a towary w sklepie nie muszą być oznaczane czy w składzie zawierają składniki pochodzenia GMO przeraża. I nie chodzi jeszcze o potencjalne skutki ale o brak możliwości wyboru konsumenta.

O tym, że nie wszystko jest czarno-białe w GMO niech świadczy poniży cytat z ww. biuletynu:

Dla przykładu podajemy mało znane wyniki badań Prescott i współpracowników nad transgenicznym grochem. Larwy wołka zbożowego, szkodnika m.in. grochu, nie atakują nasion fasoli. Fasola zawiera bowiem białko o właściwościach silnego inhibitora amylazy – enzymu niezbędnego do trawienia zawartej w nasionach skrobi. Nasunął się zatem prosty pomysł manipulacji genetycznej polegającej na wprowadzeniu do genomu grochu genu inhibitora amylazy z fasoli. Istotnie, uzyskano transgeniczny groch zabójczy dla larw pasożyta. Ale groch ten nieoczekiwanie wykazał także silny efekt alergiczny, prowadzący do śmierci myszy doświadczalnych. To doświadczenie dobitnie pokazuje, że gen przeniesiony do innego gospodarza (gen w innym kontekście), może spowodować nieoczekiwany i niepożądany efekt biologiczny (Prescott et al. 2005).

Pod wieczór na kolację zrobiłem sobie 1.5l smoothie. Resztka obiadu najmłodszej leżała na stole a, że nienawidzę wyrzucać to dopełniłem swój bębenek. Jakiś czas potem zmywałem paznokcie starszej przed szkołą, bo przecież nie wolno mieć pomalowanych. Nie cierpię zapachu zmywacza do pazknoci. Zazwyczaj jeśli muszę używać to robię to na dworzu ale tym razem pogoda nie sprzyjała. I ta mieszanina smaków, zapachów spowodowała odwrót bebenkowy. Baaardzo źle się poczułem. Nudności. Zawroty. Helikopter w głowie zakręcił jak po dobrej imprezie. Nie będę tylko obwiniał mięsa po najmłodszej, bo zbyt wiele niecodziennych czynników było w to zamieszanych ale... hahahaha sam dopisz sobie puentę.

5 września, poniedziałek

Cooo? Juuuż po weekendzie??? No już. I pierwszy dzień szkoły dodatkowo, więc powrót do szczegółowego planu na poranek. Miał być basenik ale będzie bieganie. Też w trybiki swoje trzeba wskoczyć póki można.

Stojąc któryś dzień z rzędu przy zlewie i zmywając naczynia, zastanawiam się ile czasu oddałem zmywarce, żeby ona mogła się rozkoszować tą jakże wspaniałą czynnością. Kupiłem ją, składam do niej naczynia, potem wyjmuje, karmię ją tabletkami, prądem i płynem do połysku. Czasem solą. No i od czasu do czasu specjalnym czyścicielem ją traktuje. Czy sumując czas zmywania ręcznego, płyn oraz wodę i stawiając przeciwko kosztom zmywarki i zmywania w zmywarce jesteś do przodu? Jeśli tak od którego momentu? Po to wymyślono internet, aby nie wymyślać koła na nowo i ktoś już to wyliczył - oto kalkulacja Michała Szafrańskiego Zmywarka czy mycie ręczne – co jest oszczędniejsze?

Stojąc pod prysznicem po biegu, w którym po pierwszym kroku nogi dalej nie chciały współpracować, przypomniał mi się poranny rytuał do przetestowania. Wstajesz, idziesz do łazienki, stajesz pod prysznicem i zapodajesz najzimniejszą wodę ze słuchawki na siebie. Po minucie (albo trzech) jesteś gotowy na stawienie czoła światu, bo czymże teraz może Cię on zaskoczyć?

6 września, wtorek

Nie mogłem zasnąć po wczorajszym bieganiu. Dopiero ocknięcie w okolicach 2:30 zmusiło do położenia. Co oczywiście rzutowało na powstanie pięć godzin później, pływanie i bardzo mocne skoncentrowanie na pracy (czyt. wstać nie chciałem, pływało się ciężko a koncentracja jedynie dzięki kofeinie). Wielki szok na basenie. Po 2 miesiącach przerwy jest słabo hahahaha Nie aż tak, żeby zaczynać wszystko od początku ale siła i szybkość odejszły w siną dal dal dal.

Kto z was pamięta z lekcji biologii powięź? No właśnie, ja też nie pamiętałem i wątpię czy coś o niej było. Tkanka łączna i owszem. Tymczasem co to powięź? Wg Wikipedii:

Powięzi utrzymują w jedności całe ciało tworząc sieć otulającą i napinającą poszczególne jego elementy. Powięzi to wszystkie włókna kolagenowe tkanki łącznej, szczególnie torebki stawowe czy torebki organów, rozcięgna (podeszwowe), przegrody grup mięśniowych, ścięgna i więzadła. [...]
Ta oplatająca całe ciało siatka utrzymuje jego strukturalną jedność, pomaga mu i chroni je zachowując się podczas poruszania jak elastyczny zderzak. Powięzi odgrywają też ważną rolę w procesach biochemicznych i hemodynamiki oraz tworzą macierz dla komunikacji międzykomórkowej.

Czyż to nie fascynujące? Macierz dla komunikacji! A jak jest macierz po angielsku, no jak? hehehe Gdzieś, coś, kiedyś już mi o tej powłoce przemknęło ale dziś powróciło, jak za dawnych dobrych czasów surfowania. Po okruszkach. Zaczęło się od 100HRMAX.PL - BIEGACZ MA SPOSOBY - Jak DOBRZE jeść banana podczas biegu w RSSie. Tam wspomniano felieton Marcina Nagórka w Magazyn Bieganie NAJŁADNIEJSZE POŚLADKI IGRZYSK, CZYLI SEKSIZM W SPORCIE WIECZNIE ŻYWY, do którego 100HRMAX sie odwoływał. W stopce Marcina zainteresował mnie zdanie Jest autorem najstarszego aktywnego bloga biegowego (www.nagor.pl) w polskim internecie. więc udałem się sprawdzić. Przekli Przeczytałem kilka tekstów, po czym trafiłem na Terapia manualna, skąd w komentarzach podano jeszcze Men's Health Powięź: sekret siły Twoich mięśni oraz Wyborcza Bolało, ale nogi mam równe, a kolana chodzą jak nowe.

Słonko dziś lipcowo przygrzało i zaspane komary wyszły ze swoich kryjówek na wieczór.

Jakiś rok temu usłyszałem po raz pierwszy o koncepcji stosika / stosiku. Polega on na wieży zbudowanej z aktualnie czytanych książek czy to przy łóżku czy na biurku (pozdrowienia dla Dareckiego). Zazwyczaj dumnie czytałem jedną książkę i nie zaczynałem kolejnej dopóki pierwsza nie skończona a tu proszę jaki stosik się wytworzył:

O ile pierwsze dwie szybko się czyta, o tyle dwie dalsze słabiej. I nie zawsze chodzi o słownictwo czy pogoń za myślą autora. Czasem font, jego wielkość, skład czy ilość światła między wierszami decyduje o tym, czy daną książkę się zainteresuję na poważnie.

7 września, środa

Dzwonek u drzwi obwieścił przyjazd rycerza w lśniącej zbroi na białym koniu zmywarce na ratunek. Poprzedni dzwonek obwieścił dostarczenie zamówionego dzień wcześniej telefonu. Co prawda mogłem jeszcze jeden tydzień czy dwa poczekać i oczekiwać manny z nieba w postaci spadku ceny z okazji premiery nowego iPhona. Ale to już było. Czekałem tak rok temu i... dupa bladosa była a nie obniżka.

Tym razem nie szukałem tygodniami, nie czekałem na cudowne objawienia a skupiłem się na dwóch rzeczach, które musi telefon posiadać: duża bateria i wytrzymały ekran. Reszta sama przyszła. Co prawda telefon jest już rok na rynku, jednak moje wcześniejsze poszukiwania nie zahaczyły o ten model. Wtedy oczekiwałem LG G5 i nic innego mnie nie interesowało. Tym razem wziałem się za Motorolę Moto X Force. Filmiki na YT pokazujący jej upadki z wysokości kilkuset metrów czy upuszczanie ciężkiego (1.8kg) młotka na ekran (tu filmiki) przekonały do idei. A dodatkowo Motorola jest pewna swego i daje 4 lata gwarancji na ekran.

Tymczasem rycerz zrobił sobie kuku w czasie zmagań ze zmywarką i poprosił o plaster. Napędzany wizją zaoferowania plasterka z księżniczką czy wróżkami wbiegłem na piętro w celu poszukiwań. Ku swojemu rozgoryczeniu musialem stwierdzić, że plastry wyszły. Mogłem zamiast tego udostępnić plaster na odciski, na co przystał z grobową miną.

Echo po głosowaniu brexitowym już troszkę zanika, warto więc oglądnąć relację lub przeczytać transkrypcję 3h debaty jaką parlament musiał przeprowadzić z okazji obywatelskiej inicjatywy o przeprowadzenie drugiego referendum.

Codzienne bieganie to po angielsku running streak co również oznacza tych ziomków / ziomalki, którzy nago wbiegają na stadiony. Są zasady. Znam te dotyczące biegania w ubraniu hehe Dzień w dzień należy zrobić co najmniej 1 milę, żeby Komisja Kontroli Gier i Zakładów zaliczyła. Są rekordziści, 45 czy 50 lat... biegania codziennie. Tak więc można. Czy trzeba?

Ciekawy artykuł Technology is taking jobs away from men—and reviving a pre-industrial version of masculinity o odbywającej się na naszych oczach rewolucji technologicznej / robotyzacji / automatyzacji. Ciekawy, gdyż zachodzą podobne procesy jakie miały miejsce w czasie rewolucji przemysłowej w XIX wieku. Przypomnijmy, że wtedy to:

Factory owners took proactive steps to make it work. They set up schools for children and made education available to the masses. But their intention was not to increase literacy. The schools existed largely to condition the next generation to work a full day and take orders.

A co teraz masy dostają?

Jak zwykle nie wiadomo gdzie, nie wiadomo jak ale takiego oto gościa na YT - DeMasta odnalazłem. Uwaga - używa dosadnego języka czy porównań i nie każdemu może przypaść taka forma do gustu. Chyba zacząłem od filmu z czasów, kiedy jeszcze mówił o trenowaniu i odżywianiu ale potem nastąpiło przejście do tego typu akcji.

8 września, czwartek

Kilka dni temu mówiłem komuś, że IKEA jest już dla mnie skończona. Jeszcze kilka miesięcy wstecz mógłbym tam się pojawić, pogubić się wśród tysiąca pokoi ale mając w głowie, że prędzej czy później natkniemy się na kasy. A za nimi czekają hot dogi. To była esencja i prawdziwy cel wizyty. Do czasu. Ostatnie się tam pojawienie i konsumpcja nagrody za trud błądzenia niespodziewanie pozbawiona była emocji jak i smaku. To było niezjadalne ale jedzenia się przecież nie wyrzuca. Była to moja ostatnia wieczerza oraz w IKEI wizyta. Ktoś w dziale marketingu w końcu się zorientował i postanowił zawalczyć o mnie jako klienta. Dostałem wrzutkę przez dziurę na listy. Na ostatniej stronie okładki najnowszego katalogu reklamują kanapkę z łososiem (na pierwszy rzut oka wyglądającą jak burger). Nice try IKEA!

Wracając samochodem ze szkoły wjechałem w zawirowane w powietrzu liście, co najpierw uświadomiło mi, że jesień za rogiem. Następnie przypomniało mi ziomka z podstawówki. Jednego dnia na polaku czy dwóch wyszliśmy na spacer do parku, bo pogoda itp. To była chyba czwarta czy piąta klasa. No wypas. Lekcji nie ma. Wszystko ładnie pięknie, ale nauczycielka w drodze powrotnej oznajmnia, że należy napisać sprawozdanie czy esej, cokolwiek o tejże wyprawie. Zostaliśmy oszukani! Jak trzeba to trzeba i coś się napisało ale ów ziomek wyskoczył z wiatr dyrygent orkiestruje liścmi (cytat z pamięci) oraz podobnego typu parabolami w swojej pracy. No jakoś nie przyuważyliśmy go z notesem w czasie łażenia po parku, grzybków też żadnych nie spożywał. Wyszło szydło z worka, sam się przyznał, że starsza siostra mu machnęła to zadanko. Byłem niepocieszony.

Wspomniałem książkowy stosik, pora na wirtualny czy artykuły czekające na moje oko od kilku dni:

Po ponad 24h używania Motoroli Moto X Force znalazłem następujące minusy (poza tymi wynikającymi ze specyfikacji i znanymi mi wcześniej):

To nie jest telefon idealny i wiem, że na siłę staram się coś znaleźć. Jeszcze parę dni.

9 września, piątek

Zadanie domowe: posiedź 5 minut w kompletnej ciszy. Wyłącz światło i telefon. Hałasujący wiatrak od laptopa. Lodówkę. Pralkę. Buczący zasilacz od routera. Dziecko sąsiadów. Psa z góry. Alarm z piekarnika. Wiatr za oknem. Kuriera z przesyłką. Stuki i puki konstrukcji domu. Przelatujący samolot. A nie, przepraszam, to helikopter. Młodocianego motocyklistę. W związku z tym pomysł na biznes - rezerwacja 15-minutowych zajęć w samotnym pokoju wygłuszonym w okolicach 100%, co by można krew płynącą w żyłach czy mruganie powiek usłyszeć.

Kolejny pomysł na biznes: zatyczki do uszu hehe

W planie na jutro BBQ, zwane grillem. Obawiamy się, że pogoda nie wpisała sobie tej pozycji w terminarzu, gdyż prognoza wskazuje raczej na parasol party. Szkoda czasu jednak się tym przejmować. Było swego czasu grilowanie na śniegu, więc czemu nie w deszczu? Może dlatego, że śneg leżał na ziemi a deszcz będzie padał? Może.

Lekko było wysiłkowo w tym tygodniu, tylko jeden bieg i jeden wypad na basen. Jeśli dodasz do tego więcej przetworzonej żywności niż surowej, jak np. ulubione teraz chipsy solone to nie powinna dziwić waga +2kg. Ale dziwi hehe Nic strasznego, do zbicia w ciągu tygodnia. I nie chodzi tylko o zwiększenie częstotliwości treningów, ale o jedzenie z głową. Nadal nie jem tego, co głowę posiada ale gotowce kuszą. Przecież zrobienie pysznego i zdrowego posiłku to góra 15 minut. Kasza jaglana do garnka, brokuł z kalafiorem czy fasolką szparagową do drugiego, jakiś pomidor, rzodkiewka czy ogórek albo szybka sałatka w czasie, gdy wszystko na ogniu i... voilà!

10 września, sobota

Czy można spać cały dzień? Dajcie mi punkt podparcia a poruszę Ziemię, zapodajcie łóżko i ciszę a prześpię dzionek. To jeden z tych dni, kiedy niezmęczony organizm domaga się dodatkowego odpoczynku. Ryzykiem jest naznaczona zgoda na takie spędzenie poranka, gdyż nagle znajdziesz siebie w okolicach wczesnego popołudnia. Nie każdy dzień rozpoczyna się od zerwania i pędzenia w pogoni za kolejnymi punktami z listy to-do na dziś. Co ma wisieć, nie utonie. Co tak naprawdę jest dziś do zrobienia? Może ta drzemka do popołudnia naprawdę nie jest najgorszym pomysłem?

Lawirując między wózkami w supermarkecie można się za głowę złapać widząc niektóre elementy wypełnienia. Daleko mi od kaznodziei czy ewangelizacji. Czasem budzi się ochota do puknięcią w ramię i zapytania, czy skład produktu został przeczytany ze zrozumieniem. Ale cóż. Każdy sobie rzepkę (a nie burgera) skrobie.

11 września, niedziela

BBQ się nie odbyło. Zamiast tego miała miejsce impreza z chińskim, nepalskim oraz włoskim jedzeniem. Dorośli byli, dzieci były, nawet pies się załapał. Było sympatycznie.

Nadrabiając stosik artykułowy natrafiłem na taki oto ciekawy przykład z How Exercise Shapes You, Far Beyond the Gym. Przykładów jest tam więcej:

[...] the charity Back on My Feet uses running to help individuals who are experiencing homelessness improve their situations. Since launching in 2009, Back on My Feet has had over 5,500 runners, 40 percent of whom have gained employment after starting to run with the group and 25 percent of whom have found permanent housing.

Mimo najszczerszych chęci nie zakończyłem tygodnia przemierzając nocne szlaki rączy jak sarenka. Bez poczucia winy. Bez ww. również słowem się nie zająknąłem o rocznicy.

12 września, poniedziałek

Projekt zakładał zakończenie prac i wielki start w poniedziałek o godzinie 9:00. Kilka miesięcy przygotowań, uzgodnień, prac i kompromisów. Wszystko szło w dobrym kierunku, druga taka placówka na świecie - no no, można się chełpić i nosa zadzierać. A może nawet w CV i na LinkedInie się pochwalić. Ostatnie szwy i dopięcia guzików przed weekendem. I nadszedł oczekiwany pierwszy dzień tygodnia. Jest 5:27 rano. W budynku wybucha pożar. Strażacy gaszą ogień koło 8, na godzinę przed wielką pompą ale... otwarcia nie ma.

Dziś dwie kawy w ciągu kilku godzin; coś, co dawno miało miejsce. Znak, że czas porzucić kofeinę na rzecz naturalnego wstawania i działania.

Prawie, że zamienił stryjek siekierkę na kijek. Teoretycznie powinno więcej tego czasu być z okazji braku social media a w praktyce to czas ten ucieka, bo więcej czytam. Z prasy tylko nagłówki, kiedy w sklepie jestem. Czasem rzucę okiem na serwis BBC. TV już dawno sobie odpuściłem, seriali nie oglądam, filmy rzadko. To ja się pytam, gdzie te tony zaoszczędzonych godzin? Nie będę Cię trzymał dłużej w niepewności. Diabeł tkwi w szczególe o małomówiącej niektórym nazwie: zarządzanie. W skład zarządzania wchodzi też planowanie, na przykład planowanie zakupów w oparciu o tygodniowy plan obiadowy. Ha! Kto z Was to ma (albo w planach hehe)? Konkluzja jest taka, że błądzi długie minuty człowiek po sklepie szukając inspiracji do obiadu...

Zacząłem nad tym pracować. I Ty też możesz. Wziąłem kartkę A4, podzieliłem na 20 równych części. To 4 tygodnie dni pracujących. A każdą z tych części podzieliłem na 3 części. To 3 posiłki każdego dnia. Na dzień dzisiejszy zapisuję co zrobiłem ale już zapiszę całą kartkę będę miał jak znalazł na następny miesiąc. I następny też hehehe

13 września, wtorek

Tymczasem kolejny przykład na to w jakim Matriksie żyjemy (za How the Sugar Industry Shifted Blame to Fat):

The sugar industry paid scientists in the 1960s to play down the link between sugar and heart disease and promote saturated fat as the culprit instead, newly released historical documents show.

Przemysł cukierniczy opłacił naukowców w latach sześciesiątych aby wykazali, że związek między spożyciem cukru a chorobami serca to tak naprawdę związek między tłuszczami nasyconymi a chorobami serca. W tamtych czasach nie było obowiązku ujawniania sponsorów przy publikacji wyników. Ale obecnie taki wymóg istnieje. Czy to szkodzi Coca Coli finansować badań, które wykazują, że napoje gazowane nie powodują otyłości? Albo producentowi Skittles twierdzić, że dzieci, które jedzą słodycze ważą mniej niż te, które słodyczy nie spożywają? Badania posiadają obowiązkową notkę, że sponsor nie miał żadnego wpływu na etapie kolekcji i analizy danych ani nie uczestniczył w procesie pisania publikacji. No jacha! Zatem wszystko w porządku. Ufff. A już myślałem...

Ale jakbyś się nie spinał, i tak wszystkiego nie przeczytasz. Ani nawet wszystkiego, co ciekawe, interesujące czy przydatne. Za dużo. Załóżmy, że przefiltrujesz i zostawiasz tylko te fajowe informacje. Co wnoszą coś nowego, co uczą, dają nowy (p)ogląd, pomagają coś zrozumieć. Masz dziesiątki tysięcy. Potrzebujesz kolejny filtr. Spada do tysięcy, może nawet setek. Skąd pewność, że najważniejszego nie przeoczyłeś? Skąd pewność, że najważniejsze w ogóle tam będzie? A w dodatku zza rogu czai się przeładowanie informacją, nawet tą pożyteczną i nawet tą na którą (niby) uwagi nie zwracasz (From Demagogues to Mental Fog - the Side Effects of the Information Age):

“In 1976, there were 9,000 products in the average grocery store, and now it’s ballooned to 40,000 products. And yet most of us can get almost all our shopping done in just 150 items, so you’re having to ignore tens of thousands of times every time you go shopping.”

Przypomina się odpowiedź na pytanie Czemu ciągle chodzisz w tym samym? skierowane w różnych czasach do Steva Jobsa i Marka Zuckenberga. Odpowiedź była taka sama - jedna decyzja mniej w ciągu dnia do podjęcia.

14 września, środa

Bo tak naprawdę chodzi o to, żeby być lepszym niż wczoraj. Proste, co nie? Nie ja wpadłem na to. Ale byłem blisko. To nazwa podcastu Człowieka Szpinaka. Że co? Że dziwna ksywa? Czy ja wiem... Zamiast postanowień noworocznych ma fajną listę rzeczy do zrobienia na swojej stronie. A co do ciekawych ksywek to znam jeszcze z internetu Veganowego Pana Banana (CrazyPolishVegan) oraz StrąkMana a podejrzewam, że gdzieś tam jeszcze czai się Mr Jarmuż lub ktoś w podobnym guście.

I znowu malutki przeskok, bo od sprawdzenia co nowego u StrąkMana poprzez relację z ostatniego Hunt Runa do Poradnika filmowania offroad. Ale porady zawarte w tym ostatnim materiale równie dobrze mogą się odnieść do filmowania imienin, wesela czy grilla hehe

MIałem kilka podejść do dziennika pisanego analogowo czyli ręcznie. Właśnie zapoznałem się z koncepcją dziennika punktowego (?) opisaną wThe Bullet Journal, Minus the Hype, Is Actually a Really Good Planner. Niektóre z prezentowanych tam przykładów to małe projekty artystyczne, aż miło popatrzeć. Jeśli mimo wyglądu małego dzieła sztuki pomagają autorowi w egzekucji planów to dodatkowy plus.

Stojąc w deszczu strugach obraziłem się na BBC. Co prawda nie zmokłem dosłownie, bo strugi owe widziałem przez szybę ale mógłbym. Zmoknąć. Opad był w niezgodzie z prognozą prezentowaną przez BBC Weather. Rzuciłem okiem wiedzony przeczuciem na stronkę yr.no prowadzoną przez Norweski Instytut Meteorologiczny i tadam. Na tej stronie padało. W czasie pobytu nad Bałtykiem też śledziłem prognozę z norweskiego punktu widzenia i poziom trafialności był w okolicach 98%, więc polecam.

15 września, czwartek

O jak źle mi się wczoraj biegło. Źle? Niewygodnie - to lepsze określenie. Pomijam niestandardową ocierającą się koszulkę Running Heroes. Coś mi gdzieś uciekło i umknęło, że prawie w ogóle radości nie było. Ale za to mgła była. Fajna, gęsta, prawie na twarzy odczuwalna. oatkowo odbijąca światło z mojej lampki naczołowej =) Ale wracając do niewygody przy bieganiu - pomyślałem, że może to tylko chwilowa niedyspozycja, wszakże ostatnio z pewną dozą nieśmiałości śmigam. Zmęczony nie jestem, tylko zwyczajnie kopa w cztery litery brakuje. Potem przyszło do głowy, że może niedożywiam się którymś z niezbędnych składników, tak więc dietycy i dietyczki świata łączcie się - oto zestawienie dzisiejszego pożywienia. Będzie wieczorem biegane, więc ocenię na gorąco czy zadziałało czy nie. To chyba foodblog się nazywa:

08:00 250ml wody z wyciśniętą połową cytryny
10:00 2 banany, 1/2 awokado, kawa rozpuszczalna True Start z 200ml wody
10:40-11:30 1.65km na basenie
11:30 2 banany, baton Tribe 10
12:15 250ml wody
14:20 250ml wody
14:50 14" pizza z czerwoną cebulą, kukurydzą, ananasem, pieczarkami i pomidorem
15:30 5 ogórków gruntowych i jabłko
15:45 250ml wody
16:00 250ml kawy sypanej
16:30 250ml wody
17:20 1/2 12" pizzy calzone (z serem i jakąś wędliną po Pauli bo jedzenia się nie wyrzuca)
17:30 250ml wody
17:50 250ml wody
18:15 pączek z dżemem
18:20 250ml wody (pizza z serem i wędliną wysusza i wybrzusza)
19:30 5 śliwek
20:30 250ml zielonej herbaty
23:20 250ml wody
23:35 250ml wody

I prawie jestem pewien, że to tym tropem trzeba podążyć. Hm. Czy jednak sen a raczej jego mniejsza ilość? Ledwie dziś 1.625km przepłynąłem a złapał mnie skurcz w dwóch miejscach na jednej nodze! Niebywała sprawa. Ale na basen chciałem pójść, nawet się lekko napaliłem po oglądnięciu analizy pływackich mistrzów z Rio na Swim Smooth’s Rio Swimming Review. Jak się uczyć, to od najlepszych, co nie?

I jeszcze w nawiązaniu do pojęcia mentalnej mgły z 13/09 (za The Psychology of Defeating Fear: Low Self-Esteem and Hate Live in the Mind:

“What is really fascinating when we look at the brain research around fear is that our brains proxy anything that feels unfamiliar, incoherent or inaccessible as being unsafe.”

Paula miała dziś testy na bieganie przełajowe w szkole. Pogoda może nie za bardzo sprzyjająca (nadal lato) a test wyglądał: to jest trasa (naokoło polany), róbcie kółka, macie 40 minut, start! No i biegały dzieciaki. Na zakończenie Paula podeszła do trenera i powiedziała: ja bardzo dziękuję za ten test ale ja już nie chcę hehe

Badania donoszą, że ci pracownicy, którzy używają innych niż domyślne przeglądarki są o 15% bardziej produktywni (za "Hatless-Hackers" are driving organizational change in surprising ways):

There are also recent studies which suggest that employees who use Firefox and Chrome are better at their jobs than those who use Explorer and Safari. One study even put a number to it - Chrome users are 15% more productive than Explorer users. (No industry conspiracy here!) The supporting I-O psychology theory is that Explorer and Safari are default web browsers. Employees who have taken the initiative and the time to personally install something besides the default (e.g. Chrome and Firefox) are also more likely to proactively go about finding and trying new solutions that improve their work process.

16 września, piątek

Nie wiesz co mówić to mów niewyraźnie, nie wiesz co pisać - nie pisz.

17 września, sobota

Ponieważ masz tylko 5 sekund, wszelkie idee i pomysły na coś nowego, na zmianę, innowację, przesunięcie mebla wymagają... akcji. Nie musisz od razu rzucać się do tej szafy. Ale możesz wstać z kanapy, obadać szafę, wziąć pomiary, zmierzyć ścianę na którą szafa ma iść. Zaczynam się zdrowo odżywiać - od poniedziałku. Rzucam palenie - od nowego miesiąca. Będę ćwiczył - od Nowego Roku. No bo ten rok to prawie się kończy, nie ma sensu teraz zaczynać. Jak od Nowego Roku się coś zacznie to milion procent, że się uda. Prawda?

Zwykły papier i ołówek przygarnięty w ciągu tych pięciu sekund, gdzie spiszesz co i jak to poprowadzisz może uratować pomysł od zapomnienia.

Dwie szkoły co do tego, co dalej. Trąbisz na prawo i lewo o swoich zamiarach ale dla Twojej głowy to jakbyś już prawie zamiar zrealizował - rzuć okiem na krótkią prezentację TED (Derek Sivers: Nikomu nie zdradzajcie swoich celów).

Druga droga: robisz swoje bez afiszu. Sam sobie i dla siebie. Jeśli nie Ty, to kto?

Jesteś tym, co jesz. Zdrowie jest najważniejsze. Tak ciężko A z B połączyć?

Porządek wydawał się być ustalony od kilku lat. Czy to w ekspozycjach sklepowych czy reklamach. W czasie lata reklamy wakacyjno-urlopowe, potem szkolne, następnie Halloween, po czym od 1 listopada jedziemy z bożonarodzeniowymi. A tu dziś, w lokalnym radiu, reklama grudniowa. Nie dam rady jak pozostałe stacje podążą tym trendem.

18 września, niedziela

Ciężko pisać na telefonie. Co prawda wczoraj nie było to super przeszkodą, za to dziś wydaje się być doskonałą wymówką. Użyłem tego cytatu wczoraj: chcący szuka sposobu a niechcący powodu w czasie rozmowy a teraz, chcąc nie chcąc, stałem się jego zakładnikiem.

19 września, poniedziałek

Trzygodzinna pogawędka przy kawie rozpoczęła się niewinnym stwierdzeniem, że pięć godzin wydaje się dużo ale tak naprawdę to jest mało. Tak ten kawowy czas zleciał, że została tylko godzina na wymyślenie i zrobienie obiadów, odebranie dziecka ze szkoły i rozpoczęcie pracy. Dementuję plotki. Pięć godzin to jest fura czasu. Jak jeszcze czarno na białym widzisz rozpiskę, co jest do ogarnięcia w tym przedziale, to choćby nie wiem co. Fura.

No nie da rady, trzeba wiedzieć co się chce zrobić. Najlepiej jeszcze wieczorem, dzień przed, mentalnie plan rozpisać. Poranek będzie wyglądał zupełnie inaczej, jeśli czegoś oczekiwałeś przed snem. Tak można się nakręcić na wstawanie godzinę wcześniej każdego ranka, żeby poświęcić ten ekstra czas na swoje hobby, pasję albo próbę czegoś nowego. Stworzenia modelu z kartonu, napisania książki czy biegania przed wschodem słońca.

Ciekawe. Przeczytałem dziś na jakimś blogu o ziomku, o którym wcześniej raczej nie słyszałem. Dokształciłem się, zapamiętałem. Pobiegłem po pracy i w czasie pobiegowej michy czytam kolejną książkę ze stosiku. No kto zgadnie kto się pojawia po kilku stronach lektury? Ano on właśnie (OSHO).

20 września, wtorek

Jak stworzyć idealną składankę samochodowych przebojów? Nie da się. Zbieranie utworów najwięcej radości przynosi w czasie poszukiwań:
~ O! Jak dawno to słyszałem!
~ Hm, ale zapomniany hicior.
~ Takie stare kawałki jeszcze żyją??

I kiedy już -naście czy -dziesiąt utworów jest gotowe, płytka uroczyście wypalona i podpisana, następuje uruchomienie maszyny grającej i... Następna. Następna. Ta niech pogra. Albo nie, następna. Pieśni te ostatnio sobie odświeżyłeś w czasie zbierania do kupy i już nie kręcą jak powinny. I co dalej maturzysto? Zabieraj się za utwory na następną płytkę. Jak już uzbierasz 5 czy 6 zestawów, będziesz mógł się między nimi przerzucać (o ile utwory się nie powtarzają hehe).

Składanka samochodowa to utwory, które znamy. No bo jakże piosenka może mi się podobać skoro słyszę ją pierwszy raz? Znane i lubiane czy raczej lubiane bo znane? I bardzo proszę, niespodzianka lub nie, jest termin na tę sytuację zwany efektem czystej ekspozycji. Czyli im częściej dany bodziec na nas oddziaływuje, czy jest nam prezentowany, tym bardziej go lubimy. Yyyy? Jakiś przykład z życia poproszę. Proszę.

Jak powstają hity? Nowa piosenka spodobała się szefowi wytwórni, teraz trzeba opracować plan jak spodobać ją światu. Najpierw robimy deal z rozgłośniami radiowymi, żeby grały piosenkę raz dziennie. Potem dwa razy. Następnie zróbmy z niej piosenkę dnia, czyli leci co godzinę. Dalej to podstawiamy ludzików, żeby wybierali je w programach typu piosenka na życzenie. A na końcu zaprośmy wykonawcę na wywiad. Może coś zagrać na żywo? Może. Ale co... hehehe I po tymże skomplikowanym uproszczeniu nagle cała nacja śpiewa razem z artystą słowa, mimo że na początku było: jak może zachwycać, skoro nie zachwyca?

A praca domowa to przeprowadzenie następującego eksperymentu. Wybierz jedno ze swoich zdjęć i w przeglądarkowym programie graficznym zrób jego lustrzane odbicie. Po jakimś czasie otwórz te dwie fotki i wybierz, które bardziej ci się podoba. Większość z nas wybierze to prezentujące lustrzaną wersję, bo tak właśbie siebie widzimy (i znamy) w lustrze. Z kolei znajomi w większości wybiorą fotkę oryginalną. (więcej na https://pl.m.wikibooks.org/wiki/Technikimanipulacjipsychologicznej/Sympatia)

21 września, środa

A w dniu dwudziestym i pierwszym nastąpiła obsuwa. Cóż. W głowie było napisane, tylko nie przelałem.

Wracając do tworzenia składanki hehe Jak tworzyłem listę? Udałem się w podróż sentymentalną i najpierw łaziłem po listach przebojów z lat dawnych. Uciążliwa to robota, jeśli taka lista nie zapodaje opcji kliknięcią i natychmiastowego odsłuchania utworu. Trzeba skopiować tytuł, przejść się na YT, wkleić, szukać i dopiero puścić. No kupa roboty, szczególnie jeśli taką czynność będziesz ponad setkę razy powtarzał. Co najmniej (ostatnia składanka ma 134 utwory, nie wszystkie przesłuchane wrzucasz).

Później obrałem inną drogę. Na YT od groma i trochę kompilacji i składanek na różne okazje (czyt. ktoś już czarną robotę odwalił). Odpowiednie zapytanie i lecimy. A jak odszukać utwory mniej popularne, nieobecne na listach przebojów, a śpiewane gdzieś, przez kogoś, kiedy słów się nie pamięta a jedynie linię melodyczną zwrotki czy refrenu? No to też jest do wykonania ale o tym innym razem.

A każda piosenka to jakaś historia, niektóre pewnie na oddzielny wpis na blogasku mogłyby zasłużyć. O czym to ja miałem... A. Już wiem. Jedna z pieśni co się przewinęła w trakcie poszukiwań debeściaków był utwór Dave'a Stewarta 'Heart of Stone'. Piosenka nie podoba mi się, nigdy nie podobała a znana jedynie ze swoich wyśmienitych właściwości usypiających. Słuchając Listy Przebojów (nieistniejącego już) Radia El, ilekroć lista docierała do tej piosenki to nie dawałem dalej rady. Zasypiałem. Co ciekawe, gdy teraz puściłem pierwsze takty tego utworu to momentalnie ziewnąłem hehehe

22 września, czwartek

Po czym poznać, że być może przesadziłeś ze swoim planem treningowym? Lewa ręka boli przy zmianie biegu, prawa ręka boli w czasie używania myszki, odpoczywasz w czasie sesji pływania a mięsnie motylkowe przypominają ci o swoim istnieniu przy podnoszeniu kubka z wodą do ust... Byle do niedzieli.

W listach do redakcji powtarzają się pytania czemu tu nie można komentować oraz kiedy wracasz na Whatsappa. Jako, że staram się odpowiadać na każde pytanie, śpieszę donieść, że dziś albo jutro przyjrzę się sprawie komentarzy a co do Whatsappa to teoretycznie wracam do social media 1 października, po 30 dniach odsia odpoczynku.

23 września, piątek

Robota wre, wre, wre a tu nagle, między jednym a drugim łykiem wody, dzwonić zaczęło. W uchu prawym. Na ratunek do Google i wychodzi, że ktoś dobrze o mnie prawił.

Ciało człowieka to cudowny wynalazek, adaptujący się do każdych warunków. Dlatego tak istotne (o ile chce się osiągnąć postęp) jest zwiększanie obciążenia. Przykładowy przykład: zaczynasz codziennie robić pompki, liczba jest nieistotna. Ważne, że podejmujesz nowy wysiłek. Pierwszego dnia dajesz radę. Drugiego masz zakwasy. Trzeciego jest słabo i mózg daje Ci do zrozumienia, że tak dalej nie można. Boli. Czwartego nie jest źle a piątego całkiem całkiem. Kiedy zaczniesz pykać swoje serie na luzaku na jednej ręce, czas pomyśleć u urozmaiceniu zadania. Dla ciała te serie przestały być nowością i są codziennością. Mięśnie podbudowane, kilka nowych połączeń między neuronami dorzucone, i generalnie homeostaza dalej trwa.

A Ty bach! Pompki na palcach albo pięściach czy pod nowym kątem... W ciele panika hehe

24 września, sobota

Już chyba kiedyś wspominałem więc z góry przepraszam za powtórzenie. Wiek ma swoje prawa. Nie widziałem takiej reklamy, więc proszę bardzo, korzystać można. Zagranicą? Sam jak palec a wokół tylko autochtoni lub napływowi z innych krajów? Zatęskniłeś za polskim klimatem, kolejką, kulturą obsługi klienta? Wpadnij do nas! W 5 minut jesteśmy w stanie teleportować Cię do Macierzy. Poczujesz się jak w Polsce...

Reklama mogła pochodzić z konsulatu, polskiego sklepu, polskiej szkoły, klubu czy restauracji. Jest coś dziwnego w nadmiernym skupieniu Polonii co generuje mikroklimat zbliżony do opuszczonego kraju. Szczególnie widoczne jest to w urzędzie. Czas stanął w miejscu. A wydawało się, że powinno nastąpić jakaś nowa kompilacja. Jakaś wartość dodana, bo tygiel kulturowy ma wiele twarzy.

25 września, niedziela

Zakończyłem pierwszy tydzień wymyślonego sobie planu treningowego. Ha! Kto by pomyślał, że tak szybko zleci ale codziennie ptaszkowanie wykonanego zadania daje dużo satysfakcji =) Można na papierze, w kalendarzu lub aplikacji na tela (używam Rewire - Goal & Habit Tracker). Był żal.pl, że w tym roku postanowień noworocznych sobie nie spisałem co jednak przerodziło się szybko w myśl, że może to nawet i lepiej. Postanowiłem się skupić się na drobnych (czyt. miesięcznych) projektach.

Tak więc trwają projekty: dieta roślinna (nie mylić z weganizmem hahaha), miesiąc bez social media, pisanie tutaj codzienne oraz nowy plan treningowy. Co dalej? Czas na projekty związane z odstawieniem kawy (wróciłem do dwóch dziennie niestety), rozpoczęciem dnia zimym prysznicem (to będzie hardcore!) oraz nowym czymś, o czym nie chcę jeszcze pisać. Tak więc zastoju nie ma. Spoko loko.

26 września, poniedziałek

Mógłbym żałować. Że to, że tamto. Inaczej mógłbym powiedzieć, inaczej się zachować, coś innego wziąć ze sobą, coś innego zostawić. Powiedzieć tak zamiast nie czy odwrotnie. Wstać wcześniej albo nie wstawać w ogóle.

Ale to już było. I nie wróci więcej. To była piosenka. A w życiu nie ma co żyć przeszłością, gdyż to... przeszłość. Ona się już odbyła. Jaki masz na nią wpływ? Żaden. W ogóle nie masz. Zerowy. To już się wydarzyło. Gdybym mógł cofnąć czas blabla to wszyscy żyliby długo i szczęsliwie. Nie. Nie cofniesz czasu. Szkoda czasu na gdybanie, bo nic nie zrobisz. Odpływanie w przeszłość i snucie wizji pięknej i wspaniałej rzeczywisctości równoległej, gdybyś zdążył na ten pociąg, wysłał ten kupon totolotka czy odezwał się do tej osoby to tak naprawdę zabieranie sobie własnej przyszłości, na którą masz wpływ tu i teraz.

Do przodu ziom, jedyna rzecz na jaką masz wpływ w 100% to... TY. Co powiesz, zrobisz, wykonasz zależy od Ciebie. Jak sobie pościelesz, ziarnko do ziarnka, komu w drogę.

27 września, wtorek

Dobrze się ogląda dobrze zmontowany materiał. I nieistotny to fakt czy to relacja z wesela, traithlonu, jedzenia hot-dogów na czas czy instalacji paneli baterii słonecznych na dachu. U mnie na dobre zaiskrzyło w czasie oglądania Poradnika filmowania offroad, o którym wspominałem 14-09. Jak bardzo? Tak, że wczoraj ściągnąłem 30-dniową darmową wersję programu MAGIX MOVIE EDIT PRO, wrzuciłem pierwszy lepszy ostatnio nakręcony filmik telefonem i lecimy. Oczywiście, że nie poszło jak z płatka. Ale ile mogłem się samemu się zorientować, tyle zrobiłem. Efekt nie rzuca na kolana - jeszcze. Teraz pora na oglądnięcie jakiegoś poradnika co gdzie znaleźć, bo czasem zatrzymywałem się w jednym punkcie bez szans na osiągnięcie pożądanego efektu. Mam jeszcze kilka dni do ogarnięcia. Damy radę hehe

Do tej pory "zmontowałem" (bardzo duże i na wyrost słowo na określenie co zrobiłem) jeden filmik posiłkując się wiedzą z poniższych wraz z samodzielnym dłubanien i testowaniem:

28 września, środa

Skandal za skandalem ostatnio. Najpierw amerykańska agencja zajmująca się bezpieczeństwem na drogach stwierdziła, że kierowcy są słabi a samochody na autopilocie są bezpieczniejsze (czytaj w New York Times Self-Driving Cars Gain Powerful Ally: The Government.

W sumie to mały Pikuś przy tym co wydarzyło się 27 września w czasie programu Pytanie na śniadanie w TVP2. Otóż w sekcji LECZENIE PRZEZ JEDZENIE - MENU DLA SERCA wystąpił lekarz. Program był na żywo, a za lekarza podawał się prof. dr hab. n. med. Artur Mamcarz. Wyobraźcie sobie, że ten lekarz... na żywo... na antenie publicznej telewizji... w czasie śniadania, mówi ludziom, że mięso jest niezdrowe. Że szkodzi. I żeby unikać.

I to wszystko na trzeźwo. Przynajmniej tak wyglądał. A'propos, to mówił też, żeby alkoholu nie tykać! No no no. A jak już ewentualnie machniesz tego kotleta czy kielonka to żeby biegać! Albo na kijki iść. No proszę Państwa, to wy podatkami opłacacie darmowe studia tym studencikom medycyny a oni potem takie rzeczy wygadują??? W TELEWIZJI??? No świat się kończy hehehe

Ciekawe, czy program jeszcze w necie wisi?

A wisi.

29 września, czwartek

Nie napiszę, że z okazji konstruktywnego skomentowania nowego designu strony Running Heroes wygrałem koszulkę (to już druga od nich). Tym razem poprosiłem o rozmiar S, bo poprzednia M za luźna była i sutki obcierała hehe Czy oni je zamawiają w USA czy co? Przy okazji udało się blogaska popromować hahaha A nagroda w kategorii cytat roku przypada do kawałka:

By way of lucky draw, and through simply being awesome, Tom makes his second appearance as Hero of the Week.

Nie wspomnę, że zagłosowałem na Run Bo aby pomóc jej w realizacji marzenia o starcie w Challenge Roth 2017 czyli IronManie (3,8 km pływanka, 180 km rowerku, 42 km bieganka - jedno po drugim). Bo zmiotła konkurencję i zdobyła największą ilość głosów, więc jedzie do Roth! W odpowiedzi na gratulacje, odpisała że #dobropowraca. Zatem nie napiszę, że dzięki swojemu wypracowaniu na temat Co według Ciebie sprawia, że triathlon zdobywa coraz większą popularność – słowem skąd się bierze jego magia wygrałem zegarek Timex Ironman Classic 3 (albo 30) hehe

Nie dodam, że montowanie filmików wciąga ale i pochłania od groma czasu. A także, że im dalej w las tym więcej drzew i krzewów. I bez maczety nie podchodź.

Nie napiszę też sprostowania ani nie wystosuje oświadczenia potępiającego brudne insynuacje, żem nierób i anarchista, i żyję z konkursów a nie uczciwej pracy.

Nie zaanonsuję prawie już końca 30-dniowej podróży codziennego pisania. Przecież został jeszcze jeden dzień!

Zaraz, zaraz. To o czym ja miałem dziś napisać? Aaa... Portfel sobie kupiłem. Znacznie szybciej mi zeszło niż z wyborem telefonu ale za to ma to co mieć powinien. Miejsce na banknoty, monety, karty oraz rzepa. Brawo ja.

30 września, piątek

Miały być kwiaty, przemówienia, orszaki. Nie będzie. Nie będzie też ponownej instalacji social media o 00:01. Niby miesiąc, kilka kartek zapisanych łącznie a patrz pan jak wiele można zdziałać.

No, panie blados, co pan zaczyna od jutra?

C.D.S.T. (Ciąg Dalszy Się Tworzy)