Dieta Dąbrowskiej a bieganie [dzień 03, wtorek]

, blados

Plan był nieco inny. Miało się wstać o 4, zrobić kilometry biegiem, potem na rower by następnie udać się na basen i zakończyć sesję pływaniem. Tym sposobem o godzinie 8 miałbym już trening z głowy. Przeoczyłem jeden mały aczkolwiek istotny element - najmłodsze w rodzinie nie chciało o tym w ogóle słyszeć i plany uległy korekcie.

Nie ma jednak tego złego. Wybiegłem po 6 z planem zrobienia półmaratonu (21,0975 km). Początek biegł jak burza, aż musiałem sam siebie spowalniać mając przed oczyma duszy mojej trasę, jaka jeszcze pozostała. W okolicach 11 km zacząłem odczuwać lekkie zmęczenie. Dość nietypowe, gdyż ostatnio na tym etapie dopiero się rozgrzewałem. I nagle do głowy uderzyło, ze zaledwie dwa dni temu nie dość, że 20 km zostało zrobione to i dieta rozpoczęta. Czyżbym się za bardzo forsował?

Tak. Nie było to najmądrzejsze aczkolwiek 22 km uczyniłem. Po tym dystansie musiałem się zatrzymać i dojść wolnym krokiem do domu, traktując to jako rozgrzewkę pobiegową. Nie czułem się dobrze. Było mi zimno, wszystko na sobie mokre. Mimo ciepłego prysznica i przebraniu w suche, dalej było zimno. Niemądry chłopak.

Nogi jeszcze czują wysiłek a zdrowie chyba wróciło do normy.

Co dziś jadłem i piłem?