Dieta Dąbrowskiej a bieganie [dzień 07, sobota]

, blados

Nie było triathlonu ani biegania. Było za to kuszenie zmysłów zapachem smażonego boczku o poranku. W mieście. Kiedy tylko zapach ten został rozpoznany przez mózg, ów usłużnie podświetlił w pamięci obraz pełnego angielskiego śniadanka. Nic po niedawnym wspomnieniu owego śniadania, gdy nie zostało przyjęte przez żołądek jak powinno. Kuszenie zanęcone i radź pan sobie sam.

Wcześniej zapaliłem sokowirówkę. Nie było płomieni, za to gryzącego dymu co niemiara. Niby standardowe składniki soku ale przy jabłkach sprzęt się zbuntował. Co ciekawe, to już drugi egzemplarz tego samego modelu, który się zapalił. A mówią, że w internetach tylko kłamstwa. Na szczęście proces wymiany sprzętu potrwał mniej niż minutę, inaczej dalsza dieta byłaby pod znakiem zapytania. Wybraliśmy ten sam model - do trzech razy sztuka a poza tym nie było z czego wybierać.

Kapuścianie dzisiaj było. Aż za bardzo. Nie popełniaj tego samego błędu lub też dodaj sok z cytryny albo greipfruita do sałatki wcześniej. Uwierz na słowo.

A zjedzono i wypito: