Dieta Dąbrowskiej a bieganie [dzień 08, niedziela]
Pobiegłem, po czym wsiadłem na rower. Zauważyłem w czasie tej diety, że bardzo szybko zasycha w gardle w czasie wysiłku. Nigdy wcześniej z wodą nie ćwiczyłem, dopiero ostatnio zacząłem brać ze sobą mała (330ml) butelczynę. W czasie biegania tworzy to problem podobny do tego jaki stwarza telefon - gdzie to włożyć? W ręku trzymać? Itp. Najlepiej nic ze sobą nie mieć...
Nie wziąłem jednak wody a pogoda sprzyjała tej decyzji brakiem słońca. Po przebiegnięciu 13 km, przejechałem się 29 km i dzień mogłem uznać za rozpoczęty. Na rowerze mijałem jeden z car bootów, i to stamtąd dobiegł mnie ten zapach. Smażone burgery. Jak zwykle niezastąpiony mózg podsunął wielki talerz a na nim domowej roboty ogromny burger zalany sosem. Ach - westchnąłem, po czym pedałowałem dalej. Ale obraz przed oczyma duszy mojej przez cały dzień. Aż straszne.
Na suto zastawionym stole było:
- 500 ml wody
- 125 ml wody z cytryną
- 375 ml soku z marchwi, jabłka, rzodkwi, szpinaku, selera naciowego i imbiru
- maliny, borówki, czerwona porzeczka
- surówka z sokiem z greipfruita
- 0.5 l wody
- ogórek
- zupa burakowa
- 1/2 kalarepy
- czereśnie
- 0.5 l wody
- jabłko
- 3 ogórki małosolne
- rzodkiewka
- 0.5 l wody
- marchewka
- 2 ogórki małosolne
- kawałek arbuza