Firmowe zabawy

, blados

Pamiętam jak dziś dziką jazdę po warmińsko-mazurskich drogach z papierową mapą w dłoniach. Nie prowadziłem pojazdu w biało-czerwonych barwach, gdyż prawa jazdy jeszcze w owym czasie nie posiadałem. Nie był to zresztą jedyny powód - samochód należał do firmy, w której w owym czasie pracował (zatem i kierował) Greg. Wspomnienie warte przywołania, bo papierowa mapa w samochodzie to już chyba historia. Przynajmniej dla mnie. Innym ważnym czynnikiem jest a raczej był powód dla tych wojaży. Otóż Greg miał za zadanie znaleźć rozrywkę, nagrodę czy bonus (nazwij jak chcesz) dla najlepszych z najlepszych.

Owa elita sprzedawców okazała się strasznie wymagającą klientelą, i buntowała się na kolejny raz szaleństw na quadach po leśnych bezdrożach okraszonych dzikiem z rożna i zalanymi litrami piwa. Nie po to tyramy cały miesiąc i jesteśmy, kim jesteśmy. Chcemy czegoś specjalnego, jako i my specjalni jesteśmy. Stąd te bezdroża, mapa i poszukiwania. W sumie już nie kojarzę na czym się skończyła ta operacja, czy odnaleźliśmy św. Graala rozrywki, jak również czy rozbudzone pragnienie sprzedawców zostało tym razem zaspokojone.

W poprzednim miejscu pracy, jedynymi sytuacjami, kiedy miały miejsce aktywności służące do scalania czy budowy zespołu były konferencje. Masterchef działu IT zwoływał taką poza firmą, co wiązało się z kilkoma godzinami orgii... prezentacji najnowszych pomysłów jego samego oraz zaproszonych gości. Następnie pałeczkę przejmowało social committee, czyli zespół kaowców by zaprezentować gry i zabawy. Mniej więcej raz na dwa lata konferencja się wydarzała ale nie pamiętam czy więcej niż dwa razy miała miejsce. Tak czy inaczej, miażdżąca większość zaproszonych zamiast aktywnie uczestniczyć tylko przestępowała z nogi na nogę pod stołami oczekując otwarcia baru...

Jak pewnie się domyślasz, zmierzam do czegoś. Ano. Aktualna oferta dla firm chcących odbudować morale swoich pracowników a może wskrzesić przygasły ogień pracy zespołowej jest przeogromna. O ile budżet nie jest limitowany (bo przecież chodzi o dobro firmy, co nie?), to można zażyczyć sobie czego dusza zapragnie. Są też opcje na najzwyklejszą rozrywkę. Coś, na co nigdy samodzielnie się nie skusisz ale skoro firma płaci... Idea przez przykładów to jak słowa bez fotek, zatem:
* dwudniowy wypad, podczas którego ma powstać film; * budowa wielkiego domina, gdzie jedna źle położona kostka rozsypuje wszystko; * sprowadzenie Apollo 13 z powrotem na Ziemię; * paintball, bo kto nie odczuje satysfakcji strzelając do szefa; * laserowe strzelanie do prawdziwych rzutek imitujących kaczki; * przejażdżka Land Roverem po lesie z zawiązanymi oczami bazując na wskazówkach pilota; * lekcja przetrwania w lesie plus nauka budowy szałasu plus nocleg we własnoręcznie zbudowanym schronieniu.

Jest z czego wybierać. Albo można tak:

Poszły konie po piachu