Hardż

, blados

Hardża poznałem w pierwszy dzień w nowej pracy. Zwyczajowe oprowadzenie po pomieszczeniach i prezentacja zespołu plus autoprezentacja. Kiedy doszliśmy do jego biurka, przedstawił się. Zapytałem czy preferuje skrótową wersję jego imienia: Hardż. Gwałtownie zaprotestował. Mógłby pobić ale jego myśli pewnie już błądziły w przestworzach - właśnie przestał być najmłodszym stażem członkiem ekipy. Jego kadencja trwała jeden dzień.

Hardź codziennie o poranku zdawał relację ze swojej podróży do pracy. Codziennie na trasie był jakiś wypadek, korek czy roboty drogowe. Niemniej jednak dawał radę pojawiać się o czasie. Jako programista probówał ogarnąć dwadzieścia lat kodowania naszego kluczowego produktu i zacząć dokładać swoje cegiełki. Nie słyszałeś jego okrzyków, nie widziałeś z apelem przyklejonym taśmą klejącą do koszuli. Po prostu przychodził do pracy i pracował. Dni mijały.

Tego dnia wiedziałem, że się spóźnię. Pierwszy dzień szkoły = school run = o wiele większy ruch w mieście. Do przewidzenia, a jakże. Tak czy siak, mądry Polak w Anglii po szkodzie dzwoni do pracy. Potem do niej dojeżdża. Tak jak przewidziałem, to było jedynie 5 minut. Szczęście w nieszczęsciu napatacza Hardża przed drzwiami biura, więc poczucie winy jakby mniejsze. Grzecznościowa wymiana zdań na temat weekendu i heja do pracy. Była 8:35.

Około 9 małe poruszenie. Niewielkiego wzrostu Hardż wychodzi w pełnym rynsztunku ubraniowym z zagrody deweloperów:
~ Good luck everyone! - rzucił do wszystkich.
Heniek nie dał się zaskoczyć. Wyskoczył zza biurka i był już przy nim. Całe szczęście, że siedzi przy zagrodzie, bo dalsza eskapada mogłaby się zakończyć zadyszką.
~ Hey, hey, hey Hardż... Where do you think you're going? - rzucił tatusiowym tonem.
~ Going home. I'm leaving.

Kilkanaście słów poźniej już wiedzieliśmy, że Hardż i SWS mieli w piątek spotkanie. Jak idzie, co idzie i czy w ogóle idzie. Najkrócej rzecz ujmując doszli do wniosku, że nie idzie, i że kończą wspólne interesy. Heniek powiedział, że on wiedział, że tak będzie. Aha, aha. Że najemnicy nie sprawdzają się na umowie o pracę. Krzychu miał lekko odmienne zdanie w tym temacie:
~ Czułem, że długo tu nie pobędzie... Cóż to za deweloper, który nie potrafi znaleźć dysku C: na komputerze? Rozumiem, że żyje we własnym świecie kodowania ale, na miłość boską, użyj Google a nie pytaj wokoło!