Janek

, blados

Nieustanne zaskakiwanie Janka przestało zaskakiwać. Po kilku(nastu) niecodziennych wydarzeniach, cokolwiek Janek uczyni kwitowane jest jedynie wzruszeniem ramion przez obserwatorów. Cóż, Janek to Janek - on tak ma.

Świętowanie sukcesów i celebrowanie porażek poprzez przygotowanie odpowiedniego plakatu i założenia go na szyję. Spoko. Tournée po całej firmie aby każdy przeczytał z klaty, co Janek ostatnio uczynił. Jasne. Jeśli wydaje Ci się, że klęski były opłakiwane w samotności i piciu herbaty do monitora, to Ci się nie wydaje. Janek z równą namiętnością wdziewał na siebie niepowodzeniowy plakacik czy zwycięską tabliczkę i ruszał w plener biurowy. To nie wszystko ale...

Mało mu było.

Monitorów.

Jęczał, marudził, płakał. Co prawda miał już dwa, co było 200% ponad normę ale one malizną mu brzydko pachniały. Składać podanie do szefa o nowe nabytki czy może inaczej sobie poradzić?

Podjechałem na firmowy parking o poranku. Wysiadając z samochodu ujrzałem Janka z uchachaną twarzą wychodzącego z pracy. Nie, o nie - pomyślałem. Nawet Janek nie spędziłby nocy w biurze... Grymas twarzy powszechnie uznawany za zacieszenie wyjaśniały kartony w jego rękach, po jednym na sztukę. Kartony od monitorów. Janek siedzi obok mnie, więc nietrudno było zauważyć dwa świeże jak jaja spod kury 24-calowe monitorki. A skąd one? Czyżby szef wszystkich szefów się zapomniał i nieopacznie podpisał fakturę podsuniętą mu w chwili słabości? To byłoby zbyt oczywiste.

Janek kupił sobie monitory do pracy za własne pieniądze.