Mój pierwszy raz z... parkrunem

, blados

Parkrun to cotygodniowy bieg na 5km w parku, gdzie ludzie dobrej woli przygotowują trasę i mierzą czasy. Impreza ma charakter międzynarodowy a listę miejsc, gdzie co tydzień w sobotę o 9 rano stawiają się biegacze, znajdziesz na parkrun.com.

Poza stawieniem się na miejsce o określonej porze, powinieneś jeszcze mieć ze sobą wydrukowany kod kreskowy. Bez kodu wciąż możesz pobiec ale nie będziesz mieć pomiaru czasu (stoperem). Biegać fajna rzecz dla zdrowia ale wiadomix, że chodzi o ściganie. Drukując swój kod kreskowy, system myśli za Ciebie i dostajesz ich kilka na kartce A4, więc nie sposób zgubić. Podobno. Jeśli chcesz się związać z parkrunem na dłużej to możesz sobie zamówić pro breloczek do kluczy, pro plastikową kartę a nawet superpro opaskę na rękę. Wszystko aby wyróżnić się od papierowego plebsu.

29 października roku miłościwie nam jeszcze panującego Plama po kawie na białej bluzie z kapturem. pojawiłem się na parkingu w okolicy Memorial Park w Coventry. Miałem jeszcze 15 minut zapasu czasowego. Widząc parking prawie do ostateczności zapełniony, powiedziałem do siebie w myślach: aha. Stąd te korki przed 9 w soboty polskoszkolne. Myślałby kto, że w sobotę na 9 komukolwiek z wyra będzie się chciało wstawać. A jednak. Obowiązkowa kawa przedstartowa w samochodzie została wypita. Bluza pozazdrościła mocnej dawki kofeiny i też zdążyła się napić... ale nie pora na żale z tego tytułu.

Pielgrzymkę na start czas zacząć. Nie można było się zgubić, nie trzeba było się pytać o drogę. Za lemingami. Po drodze zauważyłem, że niektórzy zbaczają w kierunku niepozornego budyneczku. Kawa? Woda? Aaa, WC. No ba, to kanieszna musi być.

Pielgrzymka na parkrun w Coventry.
Niezwarta grupa pielgrzymkowa w drodze na start parkrunu.

W okolicach pomnika (tego pomnika) zebrał się tłumek. Nie mam doświadczenia z szacowaniem liczebności ale wyglądało na znacznie więcej osób niż w mojej dotychczasowej największej imprezie (BHF 5K, 300 osób). Przezornie nie zająłem miejsca na samym przodzie ani tyle. Tak mniej więcej w 1/3 od początku. O tyle miałem osób przed sobą:

Widok na przód w grupie oczekującej na start parkrunu.
Plan był, żeby nie startować z pierwszej linii. Ale czemu jestem tak daleko?

Na razie pilnie słuchałem kobietki z megafonem, która krótko wszystkich powitała, podziękowała dzisiejszym wolontariuszom oraz ostrzegła przed mokrymi (i śliskimi) liścmi na trasie. Przypomniała również, że nie mamy parku na wyłączność, więc należy trzymać się lewej strony i ustępować miejsca normalnym użytkownikom terenu zielonego. Było już kilka minut po dziewiątej a o starcie cicho było... I nagle bęc, i nagle bum - jest start.

Śmiej, się śmiej ale naprawdę to było powoli jak żółw ociężale do przodu. Jeszcze w miarę początkowej strefie byłem a odczułem brak startu a co dopiero ci za mną:

Widok na tył grupy oczekującej na start parkrunu.
Plan był, żeby nie startować z pierwszej linii. Ale czemu jestem tak daleko?

No to biegnę. Po raz pierwszy w wyścigu z włączonym GPSem - będzie pożywka do analizy. A także do porównania stoperowego czasu z telefonowym. Trasa to dwa kółka po parku, więc po pierwszej pętli można zacząć przyspieszać. Tak naprawdę to przyspieszam już teraz, bo ciężko biega mi się w tłumie. Trzeba używać trawnika z mocnym postanowieniem o braku zaliczenia gleby z okazji pojawiających się niespodziewanie ławek. Panie, coś pan - przecie to park! Ławki muszą być.

Kiedy tak wyprzedzasz, większość ludzików nic sobie z tego nie robi. Ot, jak co sobota przyszli sobie machnąć 5km, a nie bić życiówkę. Bywają jednak zawzięci, wyprzedzisz takiego a on... Coooo? Nie popuści i co chwila za plecami będziesz słyszał (albo i czuł) powracający jak bumerang oddech tego, co minąłeś parę chwil wcześniej. No i jeszcze dzieciaki. Za wszelką cenę nie chcą być z tyłu. Dają z siebie wszystko a sił mają znacznie więcej niż seniorzy hehe

Wkurzają ludziki ze słuchawkami na uszach. Udają, że bieg ich nie dotyczy. Denerwują ludzie z psami. No dobra, może nie ludzie ale ich niewidzialne smycze. Mamy z wózkami też się pojawiają ale podążają w przeciwnym kierunku, więc nie biorą udziały w wyścigu parkrunie, więc nie mogę złego słowa powiedzieć.

Biegnę, biegnę. Już nie pamiętam co poprzedniego dnia oraz na śniadanie jadłem ale czuję brak sił. Noga nie chce ciągnąć ciała. Ani jedna, ani druga. A jeszcze nawet pierwsze okrążenie się nie zakończyło! W głowie kołaczą wciąż słowa pani z megafonem: wspominała o tokenach i o tunelu na końcu. Po drodze wypatruję stoiska z tokenami i namiotu przypominającego tunel ale nic. Może po pełnym kółku się ujawni i nie będę się tym martwił.

Wciąż nic ale za to pojawia się koleś z aplikacją do biegania na głośniku. Co 250m wiem (i wszyscy w promieniu 10m) na jakim jestem dystansie. Nie powiem, pomocne, bo nie zerkam na swój telefon. W końcu godzę się z utratą dostępu do tej informacji i wyprzedzam ziomka. Przerzedziło się w biegaczach i trudną sztuką wydaje się dogonić kogoś. Skupiam się więc na tym, żeby nie zostać wyprzedzonym. I aby wykrzesać jeszcze trochę sił z tych nóg, co biec nie chcą. Ech, coś się popsuło. Już nie chcę. Gdzie te ławki kiedy potrzebne?

Po pełnym okrążeniu nie dostrzegłem ani tunelu, ani tokenów i jestem w rozsypce. Będę podążał za tymi na przedzie bez szans na przegonienie. Gdybym stanął bardziej na przedzie, miałbym lepsze tempo na gonienie tych szybszych, no i ambicję gonienia tych, co mnie przeganiają. A teraz ci szybcy za daleko, a za mną ci wolniejsi. No i tunelu nie ma. Zamiast szybciej przebierać nogami to tunel mi w głowie.

To już ostatnia prosta. Coś tam jednak jeszcze udaje się z mięśni wyciągnąć i dorzucić do pieca, ale jeden z tych zawodników, co go wyprzedzałem kilkanaście sekund wcześniej, miał więcej węgla i wyrwał do przodu jak dzik. Byłoby widać chmarę kurzu ale jest mokro, więc nic nie widać. Nie byłem w stanie, chociaż głowa chciała to nogi niemy bunt miały. Strajk włoski. OK, to już chyba koniec, ludzie zwalniają. Ale gorąco.

Pot leci z czoła bladosa po zakończonym parkrunie.
Zimno? Jakie zimno? Ciepło jest.

Jest ktoś, kto klika stoperem, robi się sznurek zawodników. Kilka metrów dalej ktoś inny wydaje malutkie plastikowe karty, wyglądające jak breloczki do kluczy, każdemu po jednej z zachowaniem kolejności wbiegania na metę. Następnie biegacze kierują się do jednego ze stanowisk i tu prezentują breloczek oraz swój kod kreskowy. Tym sposobem czas stoperowy łączony jest z osobą. Tadam. Breloczek to token. A tunel to kolejka zawodników po tokeny. Zmądrzałem wreszcie, i po co się tak psychicznie męczyłem.

Ale czasy, jakie czasy miałeś, zapodawaj! Tym razem pobiegło 548 osób, przybiegłem 103 z czasem 23:11 na stoperze a 23:13 na telefonie dla dystansu 5.1K. Te ostatnie metry to już kolejka była dlatego taka różnica między 22:14 na moim telefonie dla 5K a czasem na dystans 100m dłuższy. Ale to przecież tylko zabawa hehe Czy znowu pobiegnę? Na pewno. Czy znowu będzie relacja? Nie sądzę hehe Ale dla wytrwałych filmik aby poczuć klimat i może zachęcić: